Kłęby żarzącego się dymu zdawały się dotykać jego bladych
ramion. Włoski na skórze już dawno zostały wyparzone do samych cebulek, a cała reszta
przybrała czarną postać. Zupełnie martwe, martwe jak on.
Wyzbyty zupełnie ze wszystkich emocji spoglądał martwo na
gorące płomienie dochodzące z niewielkiego domku. Objęły cały drewniany
budynek, od fundamentów aż po sam krwisto-czerwony dach. I już nie dało się
tego zatrzymać, nie w tej chwili.
Jego myśli nadal brnęły po coraz to różniejszych korytarzach
w jego obumarłym umyśle. Widział w tej chwili siebie, bez żadnych problemów,
siebie, który beztrosko przechadza się po wymarzonym raju, widział nadzieję.
Jego mózg coraz bardziej szwankował, a szmery dochodzące z zewnątrz tworzyły
jeszcze większy mętlik. Zachowywał się jak prawdziwy paranoik, widział i czuł
rzeczy, których nie było.
Wtłaczanie do umysłu zagadnień, które są dla nas obce nigdy
nie było dobrym pomysłem. Może przez chwilę to było ukojeniem dla duszy, lecz
po jakimś czasie człowiek przekonuje się do coraz większej porażki.
A on tę porażkę posiadł.
Nie potrafił w tej chwili wyobrazić sobie co się z nim w tej
chwili stanie. Czy będzie mógł normalnie funkcjonować i normalnie myśleć? A
może jednak zaszyje się w kąt spędzając tam kolejne lata swojego życia?
Jego obojętność emanowała od niego na bardzo duże
odległości. Każdy człowiek przechodzący obok niego spoglądał na mężczyznę chcąc
przekonać się czy żyje i czy jest świadomy tego co się w tej chwili stało. Każdy
dostrzegał u niego rezygnację i ze współczuciem próbował odszukać jego wzroku,
który już dawno zniknął w otaczających go ciemnościach.
Lecz nikt nie dostrzegał jego wielkiego cierpienia.
Wiedział, że większość osób znajdujących się tutaj nigdy nie zaznało uczucia, w
którym wie się, że osoba, z którą spędziło się większość najpiękniejszych chwil
w ułamku sekundy znika z twojego życia. Jak suchy liść, który został porwany z
drzewa przez siłę wiatru. Raz jest, później go nie ma, a odnalezienie tego
elementu zajmuje bardzo dużo czasu, ale najczęściej ten czyn jest bezsensowny.
Bo po co szukać tego, co już zniknęło raz na zawsze?
To tak jak wracanie do ukrytych w głębi wspomnień.
Poszukiwanie tego co już należy do przeszłości jest zabiegiem bardzo ryzykownym
i nie zawsze przynosi zaplanowany skutek. Wiedział o tym, więc w jego myśli
krążyło tylko jedno: „Jesteś bezpieczny, wszystko będzie dobrze, jutro się
obudzisz i znowu doznasz tego samego szczęścia jak co dnia”. Tak, to mu
zostało, złudne oszukiwanie samego siebie, lecz siebie samego nigdy nie da się
oszukać, po jakimś czasie i tak wszystko powraca na wierzch ze zdwojoną siłą.
- Przepraszam – szum w jego głowie był coraz bardziej
dokuczający – Pan Bennington?
Jego wzrok wlepiony w pokrytą rosą trawę ciągle tkwił w tym
samym miejscu od ponad dziesięciu czy piętnastu minut. Nie potrafił wstać,
spojrzeć w oczy tym wszystkim ludziom i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
- Panie Bennington, potrzebne są pańskie zeznania –
przytłaczający go głos ponownie odezwał się w jego głowie, ale ponownie go
odepchnął. Nie chciał go słyszeć, chciał by ten dźwięk odszedł ze wszystkim tym
co go tutaj spotkało.
- Pomóc panu? – nie wytrzymał. Zirytowany spojrzał w górę i
ujrzał policjantkę, która trzymała w ręku mały notesik – Jeśli pan nie jest w
stanie teraz zeznawać, bardzo prosilibyśmy o to by pan się jutro do nas zgłosił
– widząc jego ból w oczach, który wręcz wylewał się na jego opuchnięte policzki
odparła zmieszana – Przykro mi.
„Przykro mi?”. Zakpił z tych słów w myśli i mimowolnie się
uśmiechnął. Uniwersalny zwrot, którego używa dziewięćdziesiąt procent całej
populacji w zetknięciu z czyimś cierpieniem. To go jeszcze bardziej wgniotło w
ziemię.
Czuł przyspieszony oddech. Strugi powietrza w zawrotnym
tempie wydostawały się z jego obolałej od niemego krzyku krtani, lecz czuł, że
nie powracały one już z taką łatwością. Zaczął się dusić, jego serce
przyspieszyło, a łzy, które czuł w oczach już od pewnego czasu pragnęły
wydostać się na zewnątrz, by pokazać całemu światu, że nawet osoba, która
pozornie ma wszystko, tak naprawdę może być uboga.