27 czerwca 2015

Prolog



Kłęby żarzącego się dymu zdawały się dotykać jego bladych ramion. Włoski na skórze już dawno zostały wyparzone do samych cebulek, a cała reszta przybrała czarną postać. Zupełnie martwe, martwe jak on.
Wyzbyty zupełnie ze wszystkich emocji spoglądał martwo na gorące płomienie dochodzące z niewielkiego domku. Objęły cały drewniany budynek, od fundamentów aż po sam krwisto-czerwony dach. I już nie dało się tego zatrzymać, nie w tej chwili.
Jego myśli nadal brnęły po coraz to różniejszych korytarzach w jego obumarłym umyśle. Widział w tej chwili siebie, bez żadnych problemów, siebie, który beztrosko przechadza się po wymarzonym raju, widział nadzieję. Jego mózg coraz bardziej szwankował, a szmery dochodzące z zewnątrz tworzyły jeszcze większy mętlik. Zachowywał się jak prawdziwy paranoik, widział i czuł rzeczy, których nie było.
Wtłaczanie do umysłu zagadnień, które są dla nas obce nigdy nie było dobrym pomysłem. Może przez chwilę to było ukojeniem dla duszy, lecz po jakimś czasie człowiek przekonuje się do coraz większej porażki.
A on tę porażkę posiadł.
Nie potrafił w tej chwili wyobrazić sobie co się z nim w tej chwili stanie. Czy będzie mógł normalnie funkcjonować i normalnie myśleć? A może jednak zaszyje się w kąt spędzając tam kolejne lata swojego życia?
Jego obojętność emanowała od niego na bardzo duże odległości. Każdy człowiek przechodzący obok niego spoglądał na mężczyznę chcąc przekonać się czy żyje i czy jest świadomy tego co się w tej chwili stało. Każdy dostrzegał u niego rezygnację i ze współczuciem próbował odszukać jego wzroku, który już dawno zniknął w otaczających go ciemnościach.
Lecz nikt nie dostrzegał jego wielkiego cierpienia. Wiedział, że większość osób znajdujących się tutaj nigdy nie zaznało uczucia, w którym wie się, że osoba, z którą spędziło się większość najpiękniejszych chwil w ułamku sekundy znika z twojego życia. Jak suchy liść, który został porwany z drzewa przez siłę wiatru. Raz jest, później go nie ma, a odnalezienie tego elementu zajmuje bardzo dużo czasu, ale najczęściej ten czyn jest bezsensowny. Bo po co szukać tego, co już zniknęło raz na zawsze?
To tak jak wracanie do ukrytych w głębi wspomnień. Poszukiwanie tego co już należy do przeszłości jest zabiegiem bardzo ryzykownym i nie zawsze przynosi zaplanowany skutek. Wiedział o tym, więc w jego myśli krążyło tylko jedno: „Jesteś bezpieczny, wszystko będzie dobrze, jutro się obudzisz i znowu doznasz tego samego szczęścia jak co dnia”. Tak, to mu zostało, złudne oszukiwanie samego siebie, lecz siebie samego nigdy nie da się oszukać, po jakimś czasie i tak wszystko powraca na wierzch ze zdwojoną siłą.
- Przepraszam – szum w jego głowie był coraz bardziej dokuczający – Pan Bennington?
Jego wzrok wlepiony w pokrytą rosą trawę ciągle tkwił w tym samym miejscu od ponad dziesięciu czy piętnastu minut. Nie potrafił wstać, spojrzeć w oczy tym wszystkim ludziom i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
- Panie Bennington, potrzebne są pańskie zeznania – przytłaczający go głos ponownie odezwał się w jego głowie, ale ponownie go odepchnął. Nie chciał go słyszeć, chciał by ten dźwięk odszedł ze wszystkim tym co go tutaj spotkało.
- Pomóc panu? – nie wytrzymał. Zirytowany spojrzał w górę i ujrzał policjantkę, która trzymała w ręku mały notesik – Jeśli pan nie jest w stanie teraz zeznawać, bardzo prosilibyśmy o to by pan się jutro do nas zgłosił – widząc jego ból w oczach, który wręcz wylewał się na jego opuchnięte policzki odparła zmieszana – Przykro mi.
„Przykro mi?”. Zakpił z tych słów w myśli i mimowolnie się uśmiechnął. Uniwersalny zwrot, którego używa dziewięćdziesiąt procent całej populacji w zetknięciu z czyimś cierpieniem. To go jeszcze bardziej wgniotło w ziemię.
Czuł przyspieszony oddech. Strugi powietrza w zawrotnym tempie wydostawały się z jego obolałej od niemego krzyku krtani, lecz czuł, że nie powracały one już z taką łatwością. Zaczął się dusić, jego serce przyspieszyło, a łzy, które czuł w oczach już od pewnego czasu pragnęły wydostać się na zewnątrz, by pokazać całemu światu, że nawet osoba, która pozornie ma wszystko, tak naprawdę może być uboga.